Co kryje uczelniane archiwum?

Przetrwało bombardowania, Powstanie Warszawskie i trudne warunki lokalowe. Przedwojennym archiwum z dokumentami studentów i absolwentów Politechniki Warszawskiej opiekuje się Dział Ewidencji Studentów. Jak zaznacza jego kierownik, Marek Sołtyski, są to archiwa „żyjące”. Co dotychczas udało się w nich odnaleźć?

Jest pan kierownikiem Działu Ewidencji Studentów. Czym on się zajmuje?

Dział Ewidencji Studentów przyjmuje od wydziałowych komisji rekrutacyjnych teczki kandydatów na studia. Znajdują się w nich dokumenty wymagane rozporządzeniem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. To przede wszystkim kopie, ponieważ od pewnego czasu nie wolno nam przyjmować oryginałów. Po sprawdzeniu zawartości teczki przez pracowników Działu pod względem zgodności z rozporządzeniem, następuje rejestracja w systemie USOS (obowiązujący elektroniczny system rejestracji toku studiów).

Każdemu kandydatowi zostaje nadany numer albumu, który będzie mu towarzyszył przy wszystkich kontaktach z uczelnią - nawet w sytuacji, gdy przerwie studia, zrezygnuje z nich lub zostanie skreślony z listy studentów, a potem ponownie przyjęty. Także wówczas, gdy zechce podjąć równoległe studia na innym kierunku. Potem przez parę lat, kilka semestrów, teczkę uzupełnia dany dziekanat, m.in. o karty okresowych osiągnięć studenta, informacje o stypendiach czy urlopach.

Kiedy Dział Ewidencji Studentów ponownie wkracza do akcji?

Dziekanat gromadzi dokumenty do momentu, kiedy student zda ostatni egzamin przewidziany tokiem studiów i osiągnie coś, co dawniej nazywało się absolutorium. Po egzaminie dyplomowym, komplet dokumentów przysyłany jest do nas. Uzupełniamy teczkę, która była w archiwum Działu i na podstawie dokumentacji studiów, które przygotował dziekanat, wystawiamy dyplom. Dokument wraz z suplementem przygotowanym przez dziekanat opatrywany jest odpowiednimi pieczęciami urzędowymi i wydawany absolwentowi.

Szczęśliwemu absolwentowi…

Szczęśliwemu absolwentowi (śmiech). Wymagamy jeszcze od niego jednego lub dwóch dokumentów. Jeżeli ktoś skończył studia I stopnia, może zachować legitymację studencką, która jest ważna do końca semestru letniego roku, w którym te studia ukończył. W przypadku studiów II stopnia, musi oddać legitymację, a przynajmniej powinien. Oczywiście zdarza się, że została ona zgubiona.

Dokumentem potwierdzającym ostateczne rozliczenie się z uczelnią jest karta obiegowa. Co ciekawe, najstarsza karta obiegowa, jaką znalazłem w naszym archiwum, pochodziła z 1921 r. W międzyczasie zmieniała się szata graficzna czy jakość papieru. Były okresy, kiedy przypominał on bardziej papier pakowy, ale karta obiegowa funkcjonuje do dzisiaj.

Z jakiego okresu pochodzą najstarsze dokumenty znajdujące się w archiwum?

W archiwum znajdują się dokumenty od 1915 r., czyli od otwarcia Politechniki z polskim językiem wykładowym. Wcześniejszych teczek studenckich z czasów Instytutu Politechnicznego im. Cara Mikołaja II nie ma, ponieważ Rosjanie wycofując się z Warszawy, wywieźli wszystkie dokumenty z Politechniki Warszawskiej. Część z nich znajduje się w Instytucie Politechnicznym w Niżnym Nowogrodzie, gdzie czasami kwerendę przeprowadzają pracownicy Muzeum PW, a także w archiwum państwowym w Sankt Petersburgu, z którym również Muzeum utrzymuje kontakty. Są to jednak dokumenty jeszcze z carskiej politechniki z rosyjskim językiem wykładowym.

Archiwum było niemym świadkiem wielu burzliwych wydarzeń w historii Polski. Jak one wpłynęły na stan dokumentów?

Przede wszystkim archiwum przetrwało bombardowania w 1939 r., Powstanie Warszawskie. Przecież Plac Politechniki był jednym z centrum walk. Na starych zdjęciach można zobaczyć barykady na ul. Lwowskiej, przekopy-przejścia poniżej poziomu jezdni z terenu Politechniki przez ul. Noakowskiego. Jak wspominał kiedyś odwiedzający uczelnię prof. Władysław Bartoszewski, który w czasie Powstania Warszawskiego walczył w tym rejonie, z terenu Politechniki można było przedostać się przekopami, piwnicami za obecny Plac Konstytucji i często korzystano z tego przejścia.

Gmach płonął w czasie powstania. Część, w której znajduje się Sala Senatu, była całkowicie zburzona przez wybuch miny Goliat. O dziwo zachowało się całkiem sporo akt przedwojennych, nie wszystkie kompletne, także ze względu na późniejsze nieodpowiednie warunki, w których dokumenty były przechowywane. Trzeba było je ratować, ale w większości się to udało.

Wśród dokumentów, które przetrwały, jest m.in. świadectwo dojrzałości Janusza Rajmunda Zalewskiego z 1924 r. To absolwent Wydziału Architektury PW, kapitan olimpijskiego jachtu „Danuta” (Kilonia, 1936 r.), a także żołnierz Armii Krajowej (ps. „Supełek”), ranny w Powstaniu Warszawskim i rozstrzelany przez Niemców w szpitalu na Woli w sierpniu 1944 r. W jaki sposób odnajdywane są takie dokumenty?

Często jest to przypadek. Takie dokumenty odnajdujemy również, gdy do konkretnych akt zaglądają historycy, badacze lub… prokuratorzy. Zgłosili się do nas na przykład historycy, którzy pisali książkę o znanych polskich baloniarzach, czyli o podpułkowniku Franciszku Hynku i majorze Kazimierzu Burzyńskim. Okazało się, że w aktach Politechniki jest praca potwierdzająca wykształcenie wyższe majora Burzyńskiego, który przed wojną kończył szkoły wojskowe, a zgodnie z przepisami tytuł inżyniera można było zweryfikować. On to zrobił, przedstawiając pracę na temat teorii lotu balonem z pięknymi rysunkami przez niego wykonanymi.

Kto jeszcze korzystał z archiwum?

Z archiwum Działu Ewidencji Studentów korzystali m.in. historycy piszący o walkach 28. Dywizji Piechoty we wrześniu 1939 r., w skład której wchodził 36. Pułk Piechoty Legii Akademickiej. Bardzo wielu oficerów było absolwentami albo niedoszłymi absolwentami Politechniki Warszawskiej. Kiedy powstawała Legia Akademicka, na warszawskich uczelniach zostały zawieszone zajęcia, a studenci poszli do wojska. Wielu z nich na Politechnikę już nie wróciło, wybierając karierę wojskową. U nas są dokumenty poświadczające, że studiowali na uczelni i zostali urlopowani na czas wojny bolszewickiej.

Z dokumentów korzystało również Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN przy opracowywaniu książki o Franku Stelli, znanym malarzu i grafiku, absolwencie Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.

Z kolei Instytut Pamięci Narodowej wydał książkę o Ewie i Jerzym Stolarskich, parze konspiratorów Armii Krajowej. Również zaglądał do naszych akt.

Są to archiwa „żyjące”, z których ludzie często korzystają. „Białe kruki” wpadają nam przy okazji, kiedy dana osoba czy instytucja zgłasza zapotrzebowanie na przejrzenie konkretnych akt. Według moich wykazów rocznie przeglądanych jest ok. 40-50 teczek. W przypadku udostępnienia dokumentów, z zachowaniem odpowiednich procedur, sami robimy przegląd i czasami odkrywamy piękne rzeczy.

Na jakie ciekawe dokumenty udało się jeszcze natrafić?

W ręku miałem na przykład zaświadczenie lekarskie, wypisane odręcznie przez doktora Ludwika Zamenhofa, twórcę języka esperanto. Widziałem również świadectwo maturalne, wydane przez Gimnazjum Kupieckie w Kielcach w 1904 r. - na czerpanym papierze, z pięknym, kaligraficznym pismem i wypisane w czterech językach: polskim, rosyjskim, francuskim i niemieckim.

Zdarza się, że zgłasza się osoba, która chce przejrzeć teczkę swojego przodka lub kogoś zasłużonego, o kim pisze pracę, a znajdujemy taki dokument, że nam się robią oczy okrągłe ze zdziwienia.

Kiedy Instytut Pamięci Narodowej poszukiwał dokumentacji na temat ludzi, którzy są w kręgu ich zainteresowań, okazywało się, że przed wojną młodzi ludzie zajmowali się różną działalnością. W archiwum jest wiele notatek z komisariatów policji, że prowadzili bujne życie i często rozrabiali.

W teczce jednego z nieżyjących już bardzo wybitnych profesorów Politechniki Warszawskiej, konstruktorów lotniczych, znajduje się dokument świadczący, że jego osobą zajmował się Senat Uczelni. W czasach przedwojennych przyszło bowiem doniesienie z Ambasady Polskiej w Paryżu, że właśnie tenże wówczas młody człowiek w towarzystwie dwóch kolegów miał nieporozumienie z francuską żandarmerią. I to takie, że konieczne było wezwanie posiłków, a Ambasada Polska musiała później ratować ich z kłopotów. Senat stwierdził jednak, że nie widzi podstaw do ukarania dyscyplinarnego.

Jak obszerne jest archiwum Działu Ewidencji Studentów?

Mówimy w tej chwili przede wszystkim o archiwach przedwojennych. Mamy ok. 20 tysięcy teczek, mniej lub bardziej kompletnych.  Natomiast podanie konkretnej liczby nie jest możliwe w przypadku dokumentów powojennych. Albumy są kolejno numerowane i to praktycznie od 1915 r. W tej chwili mamy ich ponad 300 tysięcy. Tyle osób było w jakiś sposób związanych z Politechniką Warszawską.

Jako anegdotę mogę przytoczyć, że nieraz rodzina zgłasza się z prośbą o udostepnienie teczki, ponieważ dziadek czy pradziadek był zasłużonym absolwentem Politechniki. Kiedy zajrzy się do dokumentów, wychodzi na jaw, że owszem dwa czy trzy razy startował on na Politechnikę, był nawet przyjęty, ale niestety nie udawało mu się skończyć Uczelni, co czasami rodzinę nieco dziwi, ponieważ dziadek czy pradziadek był inżynierem. Okazuję się, że chciał być inżynierem.

A gdzie znajdują się archiwa?

Archiwa znajdują się w różnych dziwnych miejscach (śmiech). Najstarsze, przedwojenne - te, które wymagają specjalnych warunków - znajdują się w gmachu byłej Stołówki Centralnej przy ul. Filtrowej. Część akt m.in. uczestników różnych kursów, studiów wieczorowych, których Politechnika prowadziła bardzo dużo, jest w podziemiach Gmachu Głównego. Najnowsze dokumenty znajdują się tymczasowo, do momentu wybudowania nowych pomieszczeń, na terenie Domu Studenckiego „Akademik” przy ul. Akademickiej i Mochnackiego.

Rozmawiał: Bartosz Matejko

Zdjęcia: Biuletyn PW
Dokumenty pochodzą z archiwum Działu Ewidencji Studentów PW